Nick Cave & The Bad Seeds - "Ghosteen" (2019)
Nick Cave to postać związana nie tylko z muzyką, ale
też z filmem i literaturą. Niewątpliwie spełnił się już w tej pierwszej
dziedzinie, niemniej nadal wydaje albumy z zespołem Nick Cave and The Bad Seeds, a także tworzy muzykę filmową. Odbiorcy
wszechstronnej działalności Cave’a mogą mieć pewność, że każdy kolejny album,
do którego słynny Australijczyk przyłożył rękę, będzie wytworem czystej pasji.
Tym razem na nastrój albumu niewątpliwie miała wpływ
tragiczna śmierć syna Cave’a, Arthura. „Ghosteen” jest wyrazem głębokiego bólu
zarówno w warstwie muzycznej, jak i lirycznej. Muzyka często jest tylko tłem,
podobnie jak ma to miejsce w soundtrackach Cave’a we współpracy z Warrenem
Ellisem. Zdaje się dochodzić ze sfery niebiańskiej, przez co jej odbiór może
przypominać doświadczenie mistyczne. Utwory łączą się płynnie tworząc sekwencje
o naturze marzeń sennych.
„Ghosteen" to wzruszająca
opowieść plasująca się na poziomie eightiesowego nowego romantyzmu. Tego u
Cave'a nie było nawet wtedy, kiedy tworzył w latach osiemdziesiątych.
Jego głos przypomina z początku
zawodzenie Petera Hammilla – znanego romantyka z Van der Graaf Generator, a klawisze
z utworu tytułowego przywodzą na myśl posępną atmosferę z płyty Johna Foxxa – „The Garden” z 1981 roku. Głos Cave’a nie został nadgryziony
zębem czasu, ale przeciwnie – zyskał na sile. W wieńczącym płytę „Hollywood” w jego
gardle można odnaleźć nawet melorecytacyjny falset podobny do Fisha z Marillion.
Biorąc pod uwagę traumatyczne przeżycie Cave’a, nowy,
siedemnasty już album grupy Nick Cave and the Bad Seeds został niejako
stworzony od zera – bez patrzenia wstecz na atmosferę z poprzednich albumów, co
zapowiada już barwna, rajska okładka. Autor w pełni zderzył się z problemem utraty dziecka tworząc płytę w całości
zanurzoną w żałobie i głębokim liryzmie. O wspólnych korzeniach albumu z poprzednikami świadczy
jednak fakt, że zamyka trylogię, jaką tworzy wraz z „Push the Sky Away” i
„Skeleton Tree”, z których ten drugi częściowo również odnosi się do śmierci
syna Cave’a (nagrania do „Skeleton Tree” odbywały się od 2014 do 2016 roku, a
tragiczna śmierć miała miejsce w 2015 roku).
Płyta „Ghosteen” – czyli „migrujący duch” – składa
się z dwóch części. Pierwsza, opisana przez Cave’a jako „Dzieci”, wciąga
subtelnością, owiewa ciepłym spokojem i zachwyca bogactwem dźwięków, które czasem zdają się dobiegać z odległego
planu i sugestywnie rzutują na wyobraźnię scenerie lasów deszczowych („Leviathan”) lub
światów podwodnych. „Night Raid” mogłoby spokojnie funkcjonować jako
alternatywny utwór do czołówki „Miasteczka Twin Peaks”. Kolejne skojarzenia z
serialem przychodzą, kiedy w rozmazanym brzmieniowo „Galleon Ship” słychać zniekształcony głos podobny do
tajemniczego karła z Czarnej Chaty wymawiającego wspak słowa klucze do zagadek.
Następujący po nim – „Sun Forest” posiada wyjątkową głębię, a poruszający głos
Cave’a wsparty w refrenie chórkami, wznosi płytę do pierwszego punktu
kulminacyjnego. A momentów takich, w których przy odpowiednim wczuciu się w płytę można uronić
łzę, jest więcej.
Druga część albumu zatytułowana „Ich rodzice”, mimo w
dalszym ciągu przeważającego powolnego tempa niosącego ze sobą wielki ładunek
smutku, daje pokrzepienie i całkiem sporą garść pozytywów. We
wcześniej wspomnianym “Hollywood” Cave przytoczył opowieść o uczennicy Buddy.
Kisa Gotami popadła w obłęd po śmierci dziecka i według zaleceń Buddy miała
przynieść nasienie musztardy z domu, w którym nikt nie umarł. Znacznym
ukojeniem było zrozumienie, że śmierć przychodzi do każdego domostwa. „Ghosteen” ma zatem z pewnością znaczenie autoterapeutyczne.
Album
miał swoją premierę w serwisie YouTube wraz z towarzyszącym mu bardzo spójnym z
muzyką lyric video od Hingston
Studio, na którym teksty utworów wyłaniają się z dymnych, barwnych teł. Dzięki temu odbiór staje się intensywniejszy, a wymowa
kompozycji bardziej klarowna.
„Ghosteen”
jest płytą ciężką do zanucenia, niemal niemożliwą do zatańczenia i wymagającą ciągłego skupienia. Jednak urzeka wdziękiem, gdy poświęcimy jej
całą swoją uwagę. Grupa Nick Cave and the Bad Seeds, w akompaniamencie subtelnych
dźwięków podaje nadzwyczajną porcję posępnej, ale pięknej muzyki podszytej poezją
dającą nadzieję.
Mateusz
Nowakowski