Alan
„Blind Owl” Wilson był jednym z wielu muzyków należących do „Klubu 27”; grupy twórców,
którzy zginęli w wieku 27 lat. Sławę przyniosła mu grupa Canned Heat, którą
założył wraz z Bobem Hite’em w 1965 roku. To właśnie w roku 1965 Wilson wziął
udział w nagrywaniu płyty „Son House: Father Of The Delta Blues: The Complete
1965 Sessions” – wówczas dał się poznać jako gitarzysta i harmonijkarz. Słynny
Son House wiele zawdzięczał Wilsonowi. W czasie nagrań omawiał z nim sprawy
techniczne, a wcześniej Wilson nauczył House’a na nowo utworów, które zapomniał
słynny muzyk z Delty w Mississippi (powrócił do nagrywań po ponad 20-letniej
przerwie).
Pierwsze
nagrania Canned Heat pochodzą z 1966 roku. “Vintage Canned Heat” to bardzo
krótki album zawierający dwuminutowe kawałki, wśród których tylko dwie pozycje
były autorskie. Duch boogie nie był jeszcze słyszalny w muzyce zespołu, za to uwidoczniły
się już predyspozycje na awans do pierwszej ligi bluesowej sceny lat
sześćdziesiątych. Bob „The Bear” Hite zdawał się bez żadnego wysiłku wydobywać
chrypliwe bluesowe zaśpiewy. Gitarzysta Alan Wilson, uznawany do dziś za trzon
zespołu, jeszcze nie wychylił się z wokalem wspomagającym. Prowadzącą gitarę
nosił wówczas Henry Vestine i pozostał w zespole do 1969 roku, powracając
później jedynie okazjonalnie. Na debiucie został oddany hołd dla Willie’ego
Dixona, Muddy’ego Watersa oraz Johna Lee Hookera, z którym członkowie zespołu
mieli nagrać płytę za pięć lat. Album jest błyskawicznym liźnięciem bluesowych
standardów, lecz dobitnie pokazuje jaki jest muzyczny anturaż grupy.
Rok
1967 przyniósł album zatytułowany po prostu „Canned Heat”. Płytę, znów nagraną
w Los Angeles, powszechnie uznaje się za debiut. Po występie na słynnym
Monterey Pop Festival zespół zyskał rozgłos. Utwory wydłużyły się,
pozostawiając miejsce harmonijce Wilsona. Pierwszym, niemal transowym, odjazdem
było „Catfish Blues”. Zespół nie wychylał się zbytnio z własnymi kompozycjami;
„Bullfrog Blues” to ich jedyny własny utwór na tak kultowej płycie. W „Help Me”
pierwszy raz zaśpiewał Wilson, którego głos był niepowtarzalny – można
przyrównać go do tego, którym dysponował Skip James. Z resztą Wilson jawnie
przyznawał się do skorzystania z pewnej innowacji, jaką wprowadził do bluesa
James. Podczas gdy wielu bluesmanów posługiwało się dość krzykliwym wokalem,
Wilson cieszył się, że w bluesie można śpiewać również łagodnie. Kunsztem wokalnym
wykazał się też Bob Hite w „The Road Song” imitując styl Howlin’ Wolfa.
Od
początku działalności do dziś, skład Canned Heat reprezentowały dziesiątki
muzyków. W największej ilości wydawnictw wziął udział perkusista – Adolfo de la
Parra, który dołączył do grupy przy okazji nagrywania „Boogie with Canned Heat”
w 1968 roku. Pod względem technicznym było to największe dokonanie zespołu.
Komercyjny sukces zapewniła różnorodność albumu – pod względem zaskakującej
korespondencji zupełnie różnych wokali Hite’a i Wilsona, ale też świeżego
powiewu stylistycznego w bluesie. Kiedy na trzeciej pozycji rozbrzmiewa „On theRoad Again”, słuchacz zostaje rzucony w niespodziewane interludium, jak gdyby
przez pomyłkę wtrącono kompozycję innej kapeli. Tekst
utworu bezpośrednio dotyczy rozstania Wilsona we wczesnym dzieciństwie ze swoją
matką. Blind Owl stwierdził, że w przypadku tego utworu obudził się w nim
dyktator i nie przystanie na żadną zmianę. Za to „An Owl song” i „Marie Laveau”
pochodzą z powstałego na chwilę w 1966 roku zespołu The Electric Beavers, w którym
Wilson grał wraz z Vestine’em. Całość, będąc jednocześnie chwytliwym, ale też
oryginalnym wytworem, zasługuje na miano magnus opus Canned Heat.
Fito
de la Parra uznał w wydanej w 2010 roku książce, pt. „Living The Blues: Canned
Heat’s Story Of Music”, że kolejne wydawnictwo może być uznawane za równorzędny
klasyk. Chodzi o „Living the Blues”, które poszło za ciosem poprzednika. Została
obrana podobna taktyka – raz Hite śpiewał swoją pieśń, innym razem Wilson
wynurzał się ze swoim osobliwym wokalem. Tak przyciągająca mieszanka
charakterów musiała się podobać. „Going Up the County” to w końcu lejtmotyw
dokumentalnego filmu „Woodstock” z 1970 roku.
Eksperymentalne
i progresywne zapędy w zespole przejawiały się w grze Wilsona i Vestine’a,
podczas gdy pozostali muzycy reprezentowali szkołę tradycyjną w bluesie. „Hallelujah”
(1969) było ostatnim wydawnictwem grupy w latach sześćdziesiątych. Na pierwszy plan
dość wyraźnie wyszedł Wilson, który śpiewał częściej niż zwykle. Najciekawszym
momentem jest eksperymentalny utwór „Get Off My Back” z agresywną solówką
przechodzącą sielsko w zwrotkę śpiewaną niczym kołysanka dla dzieci.
Całe
piękno dźwięków gitary Wilsona polega na tym, że są one dość delikatnie
przesterowane. Blind Owl był bardzo wrażliwą osobą, jego teksty nosiły ze sobą
obawę o środowisko naturalne (w Poor Moon
zastanawiał się, kiedy ludzie zniszczą oblicze księżyca), poruszały temat
opuszczenia i złego traktowania. Poza tym na „Hallelujah” usłyszymy kunszt
posługiwania się harmonijką ustną. Wilson, choć był pod wrażeniem jednoczesnego
grania na harmonijce i gitarze, zawsze w skupieniu grał na jednym instrumencie.
Atutów do grania bluesa zespół miał wiele, stanowiąc niemal nieograniczony w
możliwościach twórczych skład. Nic zatem dziwnego, że grupa cieszyła się wóczas
poważaniem u wielu słynnych bluesmanów.
„Future Blues” (1970) oferowało o
wiele bardziej rozrywkowy materiał; zarówno kiedy śpiewał Hite (Sugar Bee, Let’s Work Together), jak i Wilson (Shake It And Break It, Skat).
Vestine’a na gitarze prowadzącej zastąpił Harvey Mandel. Rezultatem był urozmaicony
stylistycznie oraz instrumetalnie album. Pomimo przebojowego ładunku, płyta
miała poważny, środowiskowy przekaz. Na okładce pięcioosobowa grupa usiłuje
wbić odwróconą amerykańską flagę w powierzchnię Księżyca. Utwór My Time Ain’t Long (Nie zostało mi wiele
czasu) został nazwany wprost proroczo
z uwagi na tragedię, jaka miała miejsce we wrześniu 1970 roku.
Ostatnim
krążkiem, na którym zapisał swój udział Wilson, był „Hooker ‘n Heat” (1971),
wydany już po śmierci muzyka. Wilson na okładce widnieje jedynie na zdjęciu
powieszonym na ścianie ponad głową John Lee Hookera. Album składa się z dwóch
setów – w pierwszym usłyszymy głos i gitarę mistrza, a dopiero pod koniec
dołączył Wilson grając na harmonijce i pianinie. W drugim secie można usłyszeć
pozostałych muzyków, oprócz Hite’a, który tym razem zajął się wyłącznie produkcją
albumu.
Sesja
nagraniowa z Johnem Lee Hookerem oraz współpraca z Samem House’em ukazuje
geniusz Wilsona, który potrafił wejść na te same tory, po których poruszały się
legendy bluesa. W powyższych współpracach Wilson nie uchodził jako uczeń pod
skrzydłami mistrzów, ale współtworzył z nimi, jak równy z równym.